Chiny lubią dużo wiedzieć o swoich obywatelach. Okazuje się, że inwigilacja rozpoczyna się tam od najmłodszych lat: niedawno uczniów kilku tamtejszych szkół wyposażono w mundurki z zainstalowanymi nadajnikami GPS.
Innowacja dotyczy szkół w rejonie Kuejczou i regionie Kuangsi. System monitorowania tamtejszych uczniów składa się głównie z nadajników GPS umieszczonych w dziecięcych mundurkach. Może on działać 24 godziny na dobę.
Spis treści
Gongi zabiją na alarm
Mundurek nie tylko wysyła lokalizację ucznia, ale też rejestruje czas dotarcia do szkoły. Jeżeli ucznia nie będzie w placówce edukacyjnej w momencie rozpoczęcia lekcji, włączy się alarm o którym dowiedzą się rodzice i szkolna administracja. Sytuacja ma się identycznie w przypadku, gdy dziecko opuści teren szkoły szybciej niż powinno.
Do alarmu ostrzegającego o wyjściu ucznia spoza szkoły może dochodzić rzadko, gdyż głównym celem systemu jest zapobiegać takim sytuacjom niezwłocznie wysyłając niezbędne informacje nauczycielom. Gdyby natomiast uczeń chciał opuścić szkołę zostawiając w niej mundurek, do gry wejdzie system kamer rozpoznających twarze. W przypadku wykrycia procedura jest taka sama.
Wróćmy jednak do mundurków, bo te znacznie bardziej ekscytują swoją mnogością funkcji. Mundurki można prać i prasować tak jak standardową odzież. Boję się jednak zastanawiać jak wiele czujników zaimplementowano w odzież szkolną, gdyż poza lokalizacją potrafi ona też ocenić, czy uczeń aby nie zasnął podczas lekcji. Co jeśli tak się zdarzy? To już oczywiste – zostanie podniesiony alarm.
Big Brother, który nie patrzy, ale czuwa
Żeby szkolne marynarki nie kojarzyły się uczniom tylko z karaniem i kontrolą, można ich również użyć w nieco przyjemniejszym aspekcie. Posiadają funkcję płatności zbliżeniowych za przekąski czy napoje sprzedawane na terenie szkoły. Niestety i tu wkrada się cząstka inwigilacji – informacja o zakupach dzieci również będzie przechowywana w szkolnych bazach, a poza tym trafi do rodziców.
Skoro już o rodzicach mowa – ich opinie na temat śledzenia dzieci przez szkołę są podzielone. Części z nich podoba się taka forma zwiększenia opieki i bezpieczeństwa pociech, lecz reszta boi się o nadużycie lokalizatorów.
Szkolne władze uspokajają, że nie ma powodów do obaw. Lin Zongwu, dyrektor 11. Szkoły w Renhuai w Guizhou poinformował, że chociaż mają taką opcję, zdecydowali się nie śledzić uczniów poza lekcjami. Pytanie brzmi, czy warto docenić tutaj dobrą wolę pedagogów, czy przyszłościowe myślenie producenta lokalizatorów.
W każdej klasie szkoły podstawowej zawsze znalazł się jakiś skarżypyta. Jaka będzie jego rola, jeśli wszyscy będą wszystko wiedzieć zawczasu? Nie w tą stronę Chińczycy, oj nie.